poniedziałek, 27 października 2014

"Ty i ja - Teatry to są dwa" (Zaginiona dziewczyna)

A: W „Zaginionej dziewczynie” fakt jest tylko jeden – w piątą rocznicę ślubu znika kobieta. Co dalej? Po pięciu latach idealnego małżeństwa Nick wraca z baru, który prowadzi ze swoją siostrą i nie zastaje w domu żony. Zamiast tego widzi ślady uprowadzenia. Rozpaczliwie szuka ukochanej. Prosta sprawa, prawda? Tymczasem zobaczmy ją z innej perspektywy. Małżeństwo z początku jest szczęśliwe, ale w pewnym momencie zaczyna się kryzys. Nick prześladuje żonę. Jest agresywny, zdradza ją, wykorzystuje i zależy mu tylko na pieniądzach. Ona boi się i czeka tylko na możliwość ucieczki od życia, które jest dla niej koszmarem.

M: To jak to w końcu było? Pięć lat idealnego małżeństwa, czy prześladowanie ze strony małżonka? 

A: Gdy śledztwo po zaginięciu Amy rozwija się, coraz więcej dowodów zaczyna wskazywać na to, że to mąż stoi za jej porwaniem i zamordowaniem… A jaka jest prawda o tych wydarzeniach? Reżyser bawi się z nami w kotka i myszkę. Cóż, David Fincher nie bez powodu nazywany jest mistrzem suspensu. Sprawia, że ciągle zmieniamy sympatię. Nie wiemy któremu z bohaterów można wierzyć. Wszystko jest pozorne 

M: „Nie wierz nigdy kobiecie…”, śpiewa Budka Suflera. Widziałam tylko trailer „Zaginionej dziewczyny”, ale bardziej zaufałabym Nickowi, mimo wszystko. Ma przekonujący ton. I męski urok. 

A: . Narrację poprowadzono z dwóch perspektyw, a wersje wydarzeń według Nicka i Amy skrajnie się różnią. Kogo z nich obdarzyć zaufaniem? Amy to cudowne dziecko. Jej rodzice, pisarze, wzorując się na niej stworzyli postać książkową, dzięki czemu zdobyli ogromną fortunę. Jest bogata, piękna i inteligentna. Aktorka Rosamund Pike, podobnie jak w roli Jane Bennet z Dumy i uprzedzenia, pokazuje dużą elegancję i dystyngowanie. Przy tym jednak potrafi wykreować swoją postać tak, by wzbudzała najróżniejsze emocje – kibicujemy jej, by za chwilę być zajadłym przeciwnikiem. Nienawidzimy, a parę scen później kochamy. Nick jest pisarzem i wykładowcą. Trochę sztywnym i lekko naiwnym. Poznajemy go szczególnie w relacji z bliźniaczką – są bardzo zżyci. Ben Affleck popisał się w swojej roli kamienną twarzą. Ciężko wyczytać co się za nią kryje… 

M: Opisałaś grę aktorską, łał. Rosamund Pike jest taka jakaś wdzięczna, miło się na nią patrzy. A Ben Affleck… chyba każda kobieta pamięta go z Pearl Harbor. Chociaż ja wolałam tego drugiego, który potem rzeczywiście zginął. 

A: „Zaginiona dziewczyna” łączy w sobie thriller, kryminał, dramat, a nawet satyrę na stabloidyzowane media. Dziennikarze ukazani są jako typowe hieny, czekające tylko na afery. Ciężko powiedzieć, czy bardziej śmieszą czy irytują. Na pewno jednak szum, jaki stwarzają, ich ciągłe bieganie za Nickiem, tłumy czekające przy jego domu potrafią działać na nerwy, nawet widzom. Ciekawie pokazano jak łatwo wypromować i zdyskredytować osobę w ciągu kilku dni. Widać też, jak błyskawicznie powstają fakty medialne i z jakim zainteresowaniem ludzie chłoną kłamstwa, jeśli tylko są podane w odpowiedni sposób. 

M: O, coś o nas, w sensie dziennikarkach. Czyli mamy lekcję, jak nie wykonywać naszego zawodu. Chociaż za takim Benem mogłabym biegać i biegać i biegać… 

A: Scenariusz powstał na podstawie książki Gillian Flynn. Co ciekawe, jej autorka jest także scenarzystką. Może to dlatego film jest dość długi, a akcja momentami się ciągnie, bo pisarce szkoda było wycinać sceny z własnej powieści? Do słabych stron zaliczam tytuł – zwykły, nijaki i po prostu nudny. Nie zachwyca również zakończenie. Dla czytelnika kryminałów, obeznanego ze światem spisków i gierek, finał nie będzie wielką niespodzianką. Większe zaskoczenie może wzbudzić to, jak akcja rozwija się. Doskonale spisali się za to twórcy muzyki – Atticus Ross i Trent Reznor. Niepokojące dźwięki tworzą harmonię z tajemniczymi obrazami. Ich ponurość jest wręcz idealnym tłem pod zimne kolory i miejską szarość. 

M: Tytuł, jak tytuł. Przynajmniej od razu wskazuje, o czym będzie film i jest adekwatny do fabuły. Chyba lepsze to niż jakiś wzięty z niewiadomo skąd. 

A: Relacja Amy i Nicka okazuje się co najmniej toksyczna. Obserwujemy znakomity rozkład psychologiczny małżeństwa. Wraz z kartami pamiętnika Amy przyglądamy się scenom odkrywającym wspaniałe początki związku. Widzimy ile było w nich nadziei i upartości, żeby stworzyć coś trwałego i stabilnego. Ciężko wskazać jeden moment, kiedy te ideały upadły. Nie wiemy też dokładnie z czyjej winy to się stało, bo żadne z nich nie jest wiarygodne, albo inaczej – wiarygodni są obydwoje. Bohaterowie są jakby więźniami samych siebie. Stwarzają sobie schematy i zamykają drzwi do normalności. Przesłanie filmu jest gorzkie – codzienność może łatwo zburzyć fasadę idealności. O relacje trzeba zatem dbać z dnia na dzień, żeby nie wpaść w pułapki, które czają się po drodze.





1 komentarze:

Unknown pisze...

Lepiej bym tego nie ujęła:)
Drugastronaksiazek.blogspot.com

Prześlij komentarz