środa, 17 września 2014
A: Po trzech miesiącach od otwarcia bloga i po siedmiu recenzjach książek, pierwszy raz pojawia się tekst o czymś, co wyszło spod kobiecego pióra. Przyznam, że do poezji Poświatowskiej mam duży sentyment. Zaczytywałam się w niej jako nastolatka i myślę, że właśnie wśród nastolatek jest ona szczególnie popularna. O „Opowieści do przyjaciela” dowiedziałam się jednak dopiero niedawno. Cieszę się, że sięgnęłam po nią dopiero teraz, bo na pewno po tych paru latach patrzę z dystansem na takie pisanie.
M: Nigdy nie byłam miłośniczką poezji Poświatowskiej. Poezja ma wzruszać, a wiersze Poświatowskiej nie wzruszają, przynajmniej nie mnie. Jeśli się komuś zdaje, że nie zna poezji Poświatowskiej, to ja mu mówię, że zna, bo piosenka „Kiedy umrę kochanie”, bardzo zresztą kiepska, w wykonaniu Janusza Radka, jest jej wierszem. O prozie tej pani pojęcia nie mam.
A: Niemniej… Poświatowska urzekła mnie kolejny raz. Na początku napisała: „Daj rękę, pójdziemy wstecz po naszych wspólnych śladach, pozwól, że poprowadzę cię raz jeszcze”. „Opowieść dla przyjaciela” jest tak delikatna i subtelna, że nie sposób nie dać się poprowadzić i nie popłynąć razem z nią.
M: Wszystko pięknie, ładnie, ale tylko nie wstecz. „Trzeba z żywymi naprzód iść…”, że tak zaasnykuję. Wspominać nie lubię, dwa razy nie wchodzę do tej samej rzeki, nie oglądam zdjęć i powroty dla mnie nie istnieją. Nie mówię, że to dobre. To tylko moje widzimisię. Pewnie powiesz – o dobre wspomnienia chodzi. Nieważne jakie. To było i koniec. Nie ma. Do widzenia.
A: A ja myślę, że jednak czasem warto sięgnąć do przeszłości i przyjrzeć się jej, choćby po to, żeby wyciągnąć wnioski na teraźniejszość i na przyszłość. Wiersze Poświatowskiej kojarzą mi się z pięknym opisywaniem miłości i w prozie też można to odnaleźć. Nie sądzę przy tym, żeby było to przesłodzone. Wydarzenia i przeżycia są przecież na wskroś prawdziwe. W dodatku sporo tu o chorobie, śmierci, bólu, tęsknocie i utracie tego, co się kocha. Autorka zmarła młodo, ale ponoć „życia nie mierzy się ilością wdechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach”. Choć w jej przypadku ten cytat brzmi trochę niestosownie, bo to właśnie problemy z sercem i z oddychaniem nie pozwoliły jej nacieszyć się długim życiem, to jego wymowa pasuje. Halina czerpała pełną garścią z każdego dnia.
M: Jej wiersze nie kojarzą mi się z pięknym opisywaniem miłości. Dla mnie to trochę sztuczne, lukrowane twory. Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, życie raczej powinno się mierzyć uśmiechami tych, którym pomogliśmy.
A: „Chcę żebyś na tych kartkach, które białe jeszcze piętrzą się przede mną, odnalazł drganie mojego żywego serca”. Dzięki Halinko za tę opowieść. Nie mnie jednej pozwoliłaś pewnie odnaleźć to drganie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
14 komentarze:
Jak to wiersze Poświatowskiej Cię nie wzruszają?! jak tak można.... jak w ogóle dalej żyć?
Najzwyczajniej w świecie. Nie wszystkim podoba się to samo, na szczęście.
"Najzwyczajniej w świecie. Nie wszystkim podoba się to samo, na szczęście." - Co za arogancja w komentarzu. Brawo! Kultura na całego.
Według słownika języka polskiego arogancja to zuchwała pewność siebie połączona z lekceważeniem innych, więc jeśli już tak bardzo chcesz użyć tego słowa, to odnosi się ono bardziej do Twojego komentarza ("Jak to wiersze Poświatowskiej Cię nie wzruszają?!" - zuchwała pewność siebie, "jak tak można" - lekceważenie innych)
"Anonimowy" wyluzuj bo te Panie zawsze wg mnie wyciągają słowniki czy definicje aby obronic slabe statystyki tego bloga. Jak poczytasz komentarze w poprzednich postach to sie okazuje ze sa samowystarczalne.
Pierwszy raz "wyciągnęłyśmy" (a właściwie ja wyciągnęłam) definicję ze słownika, więc "zawsze", nazywając rzeczy po imieniu, jest kłamstwem. Wgląd do statystyk bloga mam jedynie ja i Asia, więc nie wiesz, jak one się przedstawiają. Poza tym co ma piernik do wiatraka, nie wiem.
Wgląd do statystyk ma każdy korzystając z podstawowych narzędzi monitorowania social mediów oraz stron WWW. Może pójdziecie na kurs? Bo żyjecie w świecie prywatności, a takiego w Internecie nie ma. Zwłaszcza jeśli ma się boga. Brak wiedzy bije po oczach. PS. Google nie gryzie.
To prawda, na temat narzędzi monitorowania social mediów oraz stron www nie mam pojęcia (bo nie interesują mnie statystyki cudzych blogów), ale gdyby takie narzędzie miało mi służyć po to, aby pisać innym, że mają słabe statystyki bloga, bardzo za takie narzędzie dziękuję. Nie jestem tu po to, żeby zajmować się social mediami. Jestem tu po to, żeby recenzować.
Ja tylko bardzo proszę, żeby wszystkie "Anonimy" zaczęły się podpisywać imieniem i nazwiskiem, bo potem wszystkie podejrzenia o te paskudne komentarze są kierowane na byłego chłopaka jednej z współautorek, a obecnie mojego chłopaka. Naprawdę już nas to zaczyna męczyć, bo panny się potem mszczą i piszą smsy, maile, skargi do rektora, a zupełnie nie mają za co.
Ani jedno słowo Ani nie jest prawdą.
Zastanawiam się tylko dlaczego poruszane są tu różne sprawy prywatne, a nic a nic nie jest napisane do rzeczy i nic co jest adekwatne to tematyki poruszanej na tym blogu, widocznie komuś bardzo zależy na tym żeby ten blog stracił czytelnikow... jak dla mnie tekst inspirujący i z pewnoscią nie omieszkam przeczytać :)
* Ani jedno słowo Ani nie jest prawdą, poza tym, że obecny chłopak Ani jest byłym chłopakiem jednej z nas.
Uzupełniam, bo zostałam na privie posądzona o hipokryzję, choć Ania doskonale wie, o którą część zdania mi chodziło.
Wg mnie ten blog został zabity dopuszczeniem takich komentarzy jak powyzsze. Nie ma się co dziwic ze ludzie sie boja podpisywac jak sa tutaj sprawy prywatne z blogowymi mieszane. Dziwne. Wspolczuje autorkom tej sytuacji, ale tez wspolczuje Pani Ani, ze musi w ten sposob reagowac. A pewnie musi bo kto by sie w takie dziecinady bawil......
Ale jaja! moda na sukces na blogu (: Tego jeszcze nie bylo O:
Prześlij komentarz