wtorek, 2 września 2014

Wyłuskane słowa (Wiesław Myśliwski - Traktat o łuskaniu fasoli)

A: Nie miałam najmniejszego zamiaru pisać o „Traktacie o łuskaniu fasoli”. Uznałam, że nie potrafię – naprawdę trudno mi ubrać w słowa doświadczenie tej lektury. Nie była łatwa, nie pochłonęłam jej szybko, nie wciągnęła na tyle, żebym nie mogła się od niej oderwać. Nie podejmę się interpretacji. Nie zanalizuję. A jednak uznałam, że warto tu o niej chociaż krótko wspomnieć, bo to dziwny przypadek w moim czytelniczym życiu, kiedy książkę uznałam za jedną z ulubionych dopiero po dłuższym czasie od jej przeczytania. Jakby została we mnie jej jakaś część i pracowała, przypominając się od czasu do czasu. 

M: To tak jak ja nie potrafiłabym napisać o "Małym Księciu". A należałoby, bo czytając go jako dzieci, niewiele zapamiętujemy i wynosimy z tej książki. Ciekawy ten Twój czytelniczy przypadek. Takiego jeszcze nie doświadczyłam w swoim – krótkim bo krótkim – życiu. 

A: Co mnie zatem ujęło? Przede wszystkim styl. Ma w sobie coś niewytłumaczalnie urzekającego. Dowodem na to, może zresztą być samo to, jak popularne w internetach są cytaty pana Myśliwskiego. Właściwie to na początku z tego go kojarzyłam. Po tym, gdy kolejny raz spodobał mi się jakiś fragment i zobaczyłam podpis, że to właśnie z tej książki, stwierdziłam, że nie ma bata – czas ją przeczytać. Apetyt był więc naprawdę spory. 

M: Mój apetyt jest równie ogromny. Dwukrotnie trzymałam książkę w dłoniach, ba – miałam ją w domu, ale nigdy nie udało mi się zacząć jej czytać. Teraz jestem skazana na wypożyczenie jej z Twojej pokaźnej biblioteczki. Cytaty Myśliwskiego rzeczywiście są wszędzie i rzeczywiście są piękne. 

A: Po przeczytaniu całej książki utwierdziłam się w przekonaniu, że autor potrafi z prostych słów budować coś niezwykłego. W krótkich, dosadnych zdaniach zawiera sprawy, nad którymi wielu by się głowiło nijak nie potrafiąc ich powiedzieć. Ba, mam wrażenie, że czasem pokusił się on wręcz o nazywanie nienazwanego. Jest w tym filozofia, ale jakaś taka ujmująco codzienna. 

M: "Mam już taki charakter, że aby coś zrozumieć, muszę najpierw spróbować to zapisać", pisze Haruki Murakami w "Norwegian Wood". Chwała tym, którzy potrafią nazwać nienazwane. To mistrzowska umiejętność. 

A: Mam dokładnie tak jak Murakami, (a raczej postać która te słowa wypowiada)! Jestem pewna, że nie każdemu ten sposób pisania Myśliwskiego będzie odpowiadał. Narrator prowadzi właściwie monolog opowiadając swoje życie człowiekowi, z którym łuska fasolę. Nie brzmi porywająco, prawda? Gdzieś słyszałam, że Myśliwski podzielił kiedyś książki na „literaturę akcji” i „literaturę słowa”. Jego proza to zdecydowanie ta druga. Nie przyciąga fabułą. Chodzi w niej raczej o smakowanie słów, pięknie połączonych. Co więcej nie jest to smak słodyczy. Ma w sobie raczej coś gorzkiego. 

M: Kiedy nakręcałam się na tę książkę, koleżanka zapytała – a o czym ona jest? Potrafiłam jedynie odpowiedzieć – gość opowiada drugiemu gościowi historię swojego życia. Nie zabrzmiało przekonująco. 

A: Jak napisał Myśliwski: „książki to także świat, i to świat, który człowiek sobie wybiera, a nie na który przychodzi”. Cieszę się, że jakiś czas temu wybrałam sobie świat „Traktatu o łuskaniu fasoli”.


1 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Po przeczytaniu całej książki utwierdziłam się w przekonaniu, że autor potrafi z prostych słów budować coś niezwykłego." - są w sieci takie portale i takie blogi i tacy publicyści ktorzy robia to samo. Szkoda, ze jest ich malo. Ze tak malo z posrod utalentowanych ludzi mialo odwage.

Prześlij komentarz