środa, 9 lipca 2014

Francja elegancja (Antoni Libera - Madame)

A: Niektóre książki przejmują cechy swoich bohaterów. Kobieta, którą poznałam u Antoniego Libery zachwyca elegancją, dokładnie tak jak ta powieść. Być może to przez fragmenty w języku francuskim, który sam w sobie kojarzy mi się bardzo wytwornie. Bohaterka przy swoim pięknie ma też w sobie sporo chłodu, okazuje się że stoi za nim skomplikowana historia. I książka tak samo – ma dość zrównoważony, tajemniczy ton. 

M: Nie lubię chłodnych kobiet, wytwornych dam z ułożonym kokiem i poważną miną. Mnie kobieta kojarzy się z ciepłem, zatroskaniem i matczyną czułością, dlatego takich postaci oczekuję w książkach. Francuski. Przy próbie przeczytania czegoś w tym języku jest niezły ubaw. 

A: Kiedy ktoś mnie pytał co teraz czytam odpowiadałam, że książkę o młodym chłopaku, który zakochał się w swojej nauczycielce francuskiego. Ale to spore uproszczenie. Fascynację o której tu mowa opisano niezwykle subtelnie, a sposoby na jakie nastolatek próbuje zbliżać się do Madame są bardzo oryginalne, inteligentne, choć momentami zabawne. Warto zaznaczyć, że wszystko dzieje się w PRL-u, przez co poznajemy realia tej epoki, a dzięki narracji pierwszoosobowej razem z maturzystą przeżywamy jego radości i smutki. Niewiele wiem o Antonim Liberze poza tym, że zadebiutował „Madame” wygrywając jakiś konkurs literacki, ale mam wrażenie, że tą powieścią pisał jakby list do siebie samego. Jakby chciał się nauczyć czegoś o sobie samym i ponazywać różne rzeczy.

M: Interesujące – wytworność w PRL-u. Podoba mi się. Ciekawi mnie tylko, ile lat miała nauczycielka? 

A: 31. „Madame” będzie mi się kojarzyła ze słowem maksymalizm. Bohater jest właśnie takim maksymalistą. Dla niego liczy się wszystko albo nic. Polubiłam go za uparte szukanie siebie. Próbował chodzić po różnych ścieżkach, aż w końcu odkrył tę własną. Poświęcił się temu, co kocha i odniósł w tym sukces. To daje czytelnikowi nadzieję. Wiem Monia, że twardo stąpasz po ziemi, ale ja ciągle mam wolę walki, a książki jak ta mi ją umacniają. Uwaga dla alergików: produkt może zawierać śladowe ilości patosu. 

M: Skoro – wszystko albo nic – to trochę jak u mnie. Każdy codziennie toczy walkę, a przynajmniej jakieś bitwy. Nie lubię słowa "sukces", jest zbyt górnolotne. Poza tym osiąganie sukcesu kojarzy mi się z dążeniem, a właściwie osiąganiem celu, który ludzie sobie wyznaczają, a czego ja nie rozumiem. Chyba że są to małe, codzienne sukcesiki, mniej zawodowe, bardziej rodzinno-towarzyskie. Nie wiem jaki ma to związek z książką, ale musiałam wtrącić swoje pięć groszy. 

A: Racja z tym „sukcesem”, brzmi tak hmm marketingowo, firmowo, a to przecież nie o to chodzi, albo przynajmniej nie tylko o to. A „Madame” udało się trafić na moją listę „ulubione” głównie przez końcówkę. Owszem, zdarzały się fragmenty, w których mnie nudziła, jednak ogólny wydźwięk jest bardzo mocny. Dlaczego? Głównie z powodu, że to książka o miłości do słowa. I widać tę miłość nie tylko w wydarzeniach i charakterystyce bohatera, ale też – a może przede wszystkim – w stylu autora. Zadziwia on mnogością cytowanych wierszy, sztuk, powieści. Erudycja, level hard. Wcześniej powiedziałabym, że to raczej nie sposób przedstawienia tematu, którego jestem największą fanką. Niemniej jednak ma coś w sobie i zdecydowanie podziwiam Antoniego Liberę za tę finezję. 

M: To trochę jak u mnie z Norwegian Wood. Toleruję tę książkę tylko dzięki początkowi i końcówce. Miłość do słowa – zgraliście się, w końcu Twoja pasja to słowa – czytane i pisane. Tylko czy cytaty i nawiązania nie utrudniają zrozumienia? Czy jest to książka dla każdego? Mimo wszystko, zaciekawiłaś mnie, a to dobry znak.



A: Na koniec jeszcze mały gratis, piosenka w klimacie lektury


0 komentarze:

Prześlij komentarz